niedziela, 7 kwietnia 2013

~ . XI Rozdział .

Obudziłam się rano obolała. Nie ma to jak spać całą noc na ziemi. Westchnęłam cicho i wstałam. Wzięłam ubrania i poszłam do łazienki. Wyszłam po 10 minutach ubrana. Dziś nie miałam treningu ale chciałam iść z Paul'em, bo po co mam siedzieć w domu i się nudzić, co nie? Westchnęłam cicho. Zrobiłam lekki makijaż i spięłam włosy w luźnego koka który lekko opadał na moje lewe ramię. Poszłam do kuchni, zrobiłam śniadanie dla siebie i dla brata. Zrobiłam kanapki. Położyłam je na talerzyku, usiadłam i zaczęłam pałaszować zrobiony przez siebie posiłek. Po 5 minutach do kuchni wszedł Paul. Uśmiechnął się i ucałował mnie w policzek.
- Cześć mała. Powiedział i usiadł. Zaczął jeść kanapki. Ja już zjadłam i napiłam się soku.
- Idę dziś z tobą na trening. Oznajmiłam i się uśmiechnęłam do niego. Przeszłam koło niego po czym poczochrałam mu włosy. Usiadłam na kanapie i poskakałam po kanałach. Po 20 minutach przyszedł Paul z torbą treningową w ręku.
- Idziemy? Zapytał krótko i się uśmiechnął. Puściłam mu oczko, wyłączyłam TV i wstałam. Wyszłam z domu zamykając go. Zeszłam na dół, wsiadłam do samochodu. - To może teraz mi powiesz co się znów wczoraj stało? Hm? Zapytał. Spojrzałam na niego.
- Pogodziłam się wczoraj ze Zbyszkiem. Mieliśmy się przejść ale ta dziewczyna z którą tańczył powiedziała mu że... Zatrzymałam się na chwilę. - Że jest z nim w ciąży. Dodałam. Do moich oczu napłynęły łzy. Przetarłam łzy spływające po moim policzku. - Ale on mówił że między nimi do niczego nie doszło. Tylko że wiesz, pijany był i nic nie wie... Westchnęłam cicho.
- Uduszę go normalnie. Powiedział wściekły Paul i zaparkował pod halą. Wyszłam z samochodu i zaczekałam na brata. Podszedł do mnie po czym wyciągnął ręce abym mogła się do niego przytulić, jak chciał tak zrobiłam. Bardzo mocno go przytuliłam i się uśmiechnęłam delikatnie. Przetarł łzy które spływały po moich policzkach. - Nie płacz już. Nie warto. Oznajmił i puścił mi oczko. Weszliśmy do środka. Paul poszedł do szatni a ja poszłam przywitać się z Panem Krzysztofem - ochroniarzem.
- Dzień dobry. Rzuciłam podchodząc do niego. Chwilę porozmawialiśmy, poszłam na salę. Położyłam torebkę na ławce i wzięłam piłkę. Zaczęłam odbijać. Na salę po chwili weszli siatkarze. Odłożyłam piłkę i usiadłam na ławce. Gdy widziałam Zbyszka miałam mu ochotę wygarnąć co o nim myślę, uderzyć go... Westchnęłam cicho i wzrok przeniosłam na trenera chłopaków.
- Dzień dobry. Odparłam z uśmiechem patrząc na Pana Andrzeja.
- Dzień dobry. Usłyszałam po chwili od niego. Kazał chłopakom zrobić 10 okrążeń dookoła boiska i usiadł obok mnie. Chwilę porozmawialiśmy, podzielił chłopaków na 2 drużyny i wyszedł z sali. Uważnie przyglądałam się ich grze.
- Milena chodź. Zagrasz z nami! Zawołał Ignaczak i puścił mi oczko. Cicho westchnęłam. Wyciągnęłam telefon z kieszeni i włożyłam do torebki. - Będziesz ze mną. Dodał po chwili zadowolony Igła i się uśmiechnął, ale ja jednak odmówiłam bo była bym skarana na bycie razem ze Zbyszkiem.
- Nie, nie, nie. Wolę być z Paul'em. Odparłam stanowczo i przeszłam pod siatką na drugą stronę boiska. Stanęłam na swoim miejscu i zaczęliśmy grać. Bartmanowi dziś gra zbytnio nie wychodziła, ale co ja się będę nim przejmowała. Po 3 godzinach chłopaki skończyli trening. Paul poszedł do szatni a ja wolnym krokiem nie śpiesząc się wyszłam z sali. Czekałam na brata przed ich szatnią, nie chciało mi się stać więc usiadłam na ziemi. Podszedł do mnie Zbyszek i kucnął przede mną.Uniosłam głowę i gdy go zobaczyłam szybko wstałam i ruszyłam w kierunku wyjścia a on za mną. Stanęłam przy samochodzie Paul'a. Bartman podbiegł do mnie.
- Zostaw mnie! Krzyknęłam ale ten robił dalej swoje. - Zbyszek odwal się. Proszę cię. Dodałam wściekła po chwili. Oparłam się o samochód brata. Zbyszek spojrzał na mnie i przycisnął do mnie samochodu, nad chylił się nade mną, chciał mnie pocałować ale ja go uprzedziłam dając mu w twarz i to dość mocno, siatkarz szybkim ruchem chwycił się za policzek.
- Aua! Za co to było? Zapytał trzymając się cały czas za policzek.
- Co za co? Powinnam bardziej. Idź już. Pogoniłam go. Cicho westchnęłam, do moich oczu napłynęły łzy. Zbyszek ze łzami w oczach spojrzał na mnie, nie wiedział czy to łzy że go to za bolało czy może że żałuje... Odwrócił się i odszedł. Przetarłam policzki. Zbyszek chciał właśnie przejść przez drogę ale... Ale samochód w niego uderzył. Słysząc pisk opon szybko się odwróciłam, zauważyłam leżącego Zbyszka na ziemi.
- Boże Zbyszek! Krzyknęłam i szybko do niego podbiegłam. Z samochodu wyszedł facet i podszedł do niego, był strasznie roztrzęsiony. - Niech pan dzwoni na pogotowie. Pogoniłam mężczyznę. Ten wyciągnął szybko telefon i zadzwonił. Spojrzałam na Bartmana ze łzami w oczach, owszem byłam na niego strasznie wściekła ale teraz... teraz miałam po prostu ochotę mu wybaczyć, strasznie go kochałam... Kocham dalej... Ręką pogładziłam jego policzek, reszta siatkarzy po chwili stanęła dookoła nas.
- Kurwa! Co tu się stało?! Zapytał zszokowany Ignaczak. Spojrzałam na niego. Po chwili przyjechało pogotowie i zabrało Zbyszka do szpitala. Spojrzałam ze łzami w oczach na karetkę. Przytuliłam brata.
- Zawieziesz mnie do szpitala? Zapytałam. Weszłam do jego samochodu. Po 10 minutach byliśmy w szpitalu, szybko wbiegłam do środka, zapytałam pielęgniarkę gdzie leży Zbyszek. Poszłam pod salę nr 15. Westchnęłam cicho i weszłam do środka. usiadłam na krześle przy łóżku siatkarza. Przetarłam policzki, chwyciłam go za rękę. Zbyszek był cały czas nieprzytomny. Dowiedziałam się od doktora że ma polamane żebra, złamaną rękę i nogę. Spędziłam tutaj całą noc... 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz